wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 13

13~! Pechowy rozdział hyhyhyhy ^^              <klik>
________________________________
     Jego ostatnie słowa rozbrzmiewały w mojej głowie...
      Siedziałam w domu, sama . Ellie pewnie zabawia się z Jamesem. Nie potrafię wymazać z pamięci ich obrazka.. tego co mi zrobili.
   Deszcz spływał po szybie. Uwielbiam jak bębni. Leżę i słucham tego szumu na dachu. Kiedy pada wszystko jest jakby otulone mgłą, a czas zdaje się zwalniać. Nie chcę tego. Chcę żeby mój ból przeszedł, żeby ustał w tej chwili. Nie daję sobie rady.
     Wlepiam smutne oczy w plakat najpiękniejszej kobiety na ziemi, a właściwie w to co z niego zostało.
Kiedyś cię wielbiłam Marilyn, podziwiałam.

     Przez ostatnie dni celowałam lotkami w twoje piersi, atakowałam uda. Stałaś się prawdziwą tarczą strzelniczą. Systematycznie i skutecznie niszczyłam ciebie i siebie.Celuję tam, gdzie najczęściej dotykali cię mężczyźni, bo wiem,jak bardzo musiało boleć. Znam to uczucie. Nie umiałaś się przeciwstawić. Dla nich byłaś tylko ciałem. Potem cię zniszczyli, bo zaczęłaś się buntować. Cierpiałaś, a kazali się uśmiechać, wykrzywiać twarz w wystudiowanym grymasie. Jak musiało boleć, kiedy kierowcy w brudnych dżinsach przypinali twoje zdjęcia w samochodach, ślinili się do nich, dotykali albo majstrowali przy rozporkach.*

Tak słońce, wiem jak to jest. Nie jesteś sama.

    Obróciłam się na drugi bok i owinęłam szczelniej kocem. Moje wnętrzności przewróciły się do góry nogami, kiedy wykonałam ten drobny ruch. Miałam mdłości... Zawsze tak się dzieje, kiedy jestem zdołowana, kiedy się smucę. . Nie jem nic, a na domiar tego mój żołądek przeprowadza gruntowne porządki i zmusza mnie do wymiotów.
     Nic nie przełknęłam od.. dwóch dni. Tak, dwa dni minęły odkąd ostatni raz widziałam Liam'a, Ellie i.. James'a, ale nie z jego powodu tak się zadręczam. W tym całym gównie chodzi o Payne'a  i El - moich jedynych, prawdziwych przyjaciół... cóż, najwyraźniej nimi nie byli, skoro to wszystko miało miejsce.
     Teraz, kiedy tak sobie leżę, zdaję sobie sprawę że wszystko robię w biegu - Wstawaj, myj się, jedz śniadanie, ubieraj się... o! Już się spóźniłaś! Biegnij do pracy, zrób loda paru dzianym facetom i wracaj do domu. Wieczorem wypłacz się w poduszkę, bo przecież to życie nie jest takie, jakie sobie wymarzyłaś, idź spać a potem znów to samo... Ta ciągła monotonnie mnie dobija.
Kiedy pada pozwalam sobie na mniejszy pośpiech, daję sobie chwilę wytchnienia. To jest czas do snucia refleksji. Wszyscy są wtedy strasznie leniwi i zaszywają się w ciepłych domach.
Ja tak nie mogę..  Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Przez ten krótki okres czasu zdałam sobie sprawę z naprawdę ważnych, paru spraw.... mogę liczyć tylko na siebie. Nie mogę ufać nikomu, nawet Ellie, nawet Li..
Wiedziałam jednak że muszę zrobić coś, czymś się zająć... żeby o tym wszystkim zapomnieć.

__________________________________________
    Zamknęłam drzwi na klucz i odwróciłam się, zmierzając ku schodom. Odkąd Ellie szlaja się nie wiadomo gdzie to miejsce wydaje się strasznie puste.. zaczynam je nienawidzić. Niestety, nie mam wystarczająco pieniędzy żeby wynająć cokolwiek innego. Nie mam nawet tej głupiej pracy którą miał mi załatwić Liam... Nie mam jedzenia w lodówce. Resztką oszczędności opłaciłam rachunki, to najważniejsze. Jeść i tak nie mam zamiaru.
Gdy już otula mnie wieczorne powietrze,biorę głęboki oddech. Niestety, nie wypełniam w ten sposób próżni w klatce piersiowej, próżni, którą noszę w sobie.
     Nagle wydaje mi się że moje tandetne pierścionki są strasznie ciężkie i ciągną mnie w dół, więc zdejmuję je i chowam do drobnej torebki. Cóż, niewiele pomogło, ale wmawiam sobie że to wina biżuterii i jest mi bez niej o wiele lepiej.
   Z opuszczoną głową idę w stronę metra, patrząc uważnie pod nogi. Czuję się jak w pierwszym dniu szkoły..  Dlaczego ci wszyscy ludzie się na mnie gapią ? Nie mają własnego życia? Własnych problemów ?

      Kiedy w końcu docieram do klubu zauważam że jestem jedną z pierwszych dziewczyn. Do przyjścia ''gości'' zostało jeszcze dwadzieścia minut.

      Mój szef - Alexander Rover  - ma około czterdziestu lat. W sumie jest właścicielem około piętnastu klubów w różnych częściach Anglii.  Jest to mężczyzna dość wysoki, nie powiem. Wyglądem też oczarowuje,jednak jeszcze parę dni temu miał wyraźne zakola, ale teraz widzę że widocznie zainwestował ''z głową'' i wszczepił sobie gęste, kasztanowe włosy.
- Kogo my tu mamy ? - Alex kręci głową z niedowierzaniem na mój widok.
    Siadam przy toaletce, torbę kładę na krzesło obok mnie i rozplątuję szczotką włosy.
- Przepraszam że ostatnio mnie nie było... - dudkam słabym głosem - Źle się czułam.
- Właśnie widzę... Wyglądasz jak żywy trup!
    Pan Rover jest dziwnym facetem, naprawdę. Kto zarabia, wymyślając takie kluby ?
Kto wykorzystuje młode dziewczyny.. ? Potwory. Ale Alex nie jest potworem. Mimo tego, iż dla niego pracuję muszę przyznać iż jest dobrym szefem... Nie robi nam problemów, nie raz kupował nam jedzenie, ubrania.. Moje współtowarzyszki sądzą że robi to tylko dlatego, byśmy jako dziwki wyglądały w miarę kusząco dla naszych klientów, ale sądzę że on po prostu się o nas martwi. Gdyby chciał codziennie bzykałby wszystkie pracownice, a tymczasem nie zrobił tego żadnej z nas.
— No, już dobrze — mówi łagodnie, widząc mój grymas — Pytanie, co ty zrobiłaś
 z tymi paznokciami? — Chwyta mnie za rękę i przytrzymuje ją w swoich
bladych dłoniach.
Niemal natychmiast się mu wyrywam, wcześniej jednak zmuszam się ułożyć w wargi coś na kształt krzywego uśmiechu.
Przez ostatnie dni wróciłam do mojego nałogu - zaczęłam znów obgryzać paznokcie. Wyglądają teraz co najmniej przerażająco, ale nie dbam o to.
Brunet przestał mi się przyglądać i odszedł, zostawiając mnie samą.
Nie jestem gotowa, by rozmawiać o tym z kimkolwiek, może nawet nie chcę.

Cieszę się, że wybrałam popołudniową zmianę. Bar jest zamknięty, Tom przyjdzie dopiero za parę godzin.  Nie będę musiała do widzieć... Tak. Tak jest o wiele przyjemniej.

Kiedy jestem już gotowa nie patrzę nawet na telefon. Wiem, że wibruje on systematycznie co godzinę, ale połączenia nie są od Ellie. To dzwoni Liam, nie chcę go jednak widzieć. Wolałabym żeby to moja przyjaciółka próbowała mnie przeprosić.. wybaczyłabym jej i wypłakałabym się w jej ramię. Tymczasem ona milczy....

Wychodzę na scenę ubrana jedynie w czarną, koronkową bieliznę i  krótką spódniczkę. Na szyi zawieszony mam krawat a nogi odziane w buty na absurdalnie wysokim obcasie. Pod sceną zaczynają się gromadzić śliniący się faceci. Zerkająm ukradkiem na inne prostytutki z klubu. Wszystkie jesteśmy podobne... Sztucznie upiększone, by zakryć zapuchnięte oczy i wory pod nimi. Niektóre mają nawet o tym siniaki. ''Oh, dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy ? '' - myślę siadając na samotnie stojącym krześle, a wtedy zaczyna się zabawa.
           Mrużę oczy, oślepiona przez blask wycelowanych we mnie świateł, chwyta się dłońmi krzesła i wypycham biodra w stronę spragnionych kretynów, ocierając się kroczem o powietrze.  Podoba im się, wołają do mnie niezrozumiane słowa, a ja wypycham język z ust i oblizuję nim pełne wargi, cicho jęcząc.  Czuję obrzydzenie, ale wiem że oni to kochają. Błądzę swoimi dłońmi po moim ciele, drażnię paznokciami brzuch a następnie kieruję je wyżej.  Widzę jak spodnie patafianów robią się ciaśniejsze, kiedy chwytam w dłonie moje piersi i ściskam je mocno, jęcząc. Nie czuję przyjemności, chcę stąd uciec. Chcę zaszyć się pod łóżkiem... do tego wszystkiego zmusza mnie myśl, iż nie mam pieniędzy... Nie mam El. Nie mam Liama. Jestem nikim. Starając się zapomnieć o wszystkich problemach wstaję z krzesła, przewracając je. Rozpinam suwak przy mojej spódniczce i pozwalam jej upaść na podłogę, kopię ją w stronę coraz większego tłumu.  Nawet nie zdaję sobie sprawy kiedy uderzam kolanami o podłogę. Klęczę, a moje dłonie przesuwają się w dół, wchodząc między moje uda. Drażnię moją kobiecość przez materiał bielizny a łaknący więcej mężczyźni wyciągają w moim kierunku swoje ohydne łapska.
- Pokaż więcej! Pokaż więcej!
- Chodź do tatusia dziewczynko!
- Tak cię wydupczę że przez miesiąc nie będziesz umiała chodzić!
- Dawaj dziwko! Pokaż cycki!
Jęczę, ale nie z przyjemności. Jęczę, bo jestem bezsilna. Odpinam zwinnie swój biustonosz a po moim policzku spływa łza. Słyszę ryk szczęścia, ale nie zwracam na niego uwagi.
Pozwalam łzą płynąć, a wtedy dostrzegam w tłumie jedną, znajomą twarz...
- C-Co.. ty.. - nie umiem wydusić z siebie ani słowa, zakrywam piersi swoimi małymi dłońmi.
- Tańcz dalej! Tańcz szmato!  - Słyszę, ale jestem zbyt przerażona. Co on tu robi ? Czego on chce?
   Jeden z rozzłoszczonych klientów łapie mnie za łydkę, wydaje z siebie zduszony krzyk. Napastnik ciągnie mnie w swoim kierunku a moja głowa uderza o podłogę. W ustach czuję smak soli i rdzy.. smak krwi.
- Zostaw ją! - Jego głos rozchodzi się echem po mojej obolałej, pulsującej głowie i wtedy myślę że jeszcze parę dni temu za tym głosem poszłabym na koniec świata.
Kolory wokół mnie wirują, staram się podczołgać na środek sceny ale ktoś podtrzymuje mnie za drugą łydkę i ciągnie w swoim kierunku. Zdzieram paznokcie, wbijając je w podłogę, ale nie mogę znaleźć niczego, czego mogłabym się chwycić. Zostaję ściągnięta na dół, w sam środek podnieconego tłumu.  Czyjeś włochate dłonie wsuwają się między moje uda, chcąc zedrzeć majtki, ale przytrzymuję je resztkami sił. Krzyczę, a wtedy zaczynam się unosić. Ktoś dźwiga mnie i niesie. Mówi coś do klientów, ale nie daję rady tego zrozumieć.Pozwalam się nieść, czuję że lecę.  Ból rozsadza mi czaszkę, opatulam się ramionami starając się zakryć ale wtedy czuję że jestem czymś okryta.  Wtulam się w mężczyznę.
- Dziękuję Alex.... - szepczę pod nosem, mrugając leniwie powiekami.
- Alex ? - zabójczo przystojny mężczyzna unosi brew a mi zapiera dech w piersiach.
       Jestem w naszej garderobie, wtulona w tors Payne'a. Siedzę na jego kolanach, moje nogi są podkulone. Okryta jestem jego kurtką. Jeszcze raz zamykam oczy a wtedy moje zmysły szaleją. Tak, to jego zapach. To naprawdę on!
________________________________________
*Fragment książki Wandy Lachowicz ''Przeklinam cię ciało''.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, Przepraszam że mnie mnie było! Chcę wam gorącoooo podziękować za wszystkie komentarze, za wszystkie miłe słowa, za wejścia fbhewbfjerwbfbfewjcbhkasjfcb nawet się wysłowić nie umiem.

Powiem szczerze że z tym rozdziałem męczyłam się już z tydzień, aż dzisiaj coś we mnie pękło i dokończyłam go, końcówka jest zjebana, nie tak ją sobie wyobrażałam, ale mam nadzieję że nie jest tak źle c:

Postaram się dodawać częściej!
Co sądzicie o Alex'ie ?
Czy Tilly wybaczy Li? Jaki będzie jej stosunek do niego ?

Podoba wam się jak dodaję zdjęcia, czy wolicie tekst bez nich, a może dodać je dopiero na samym końcu ?

KOCHAM WAS, X

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 12

     
<klik>

    Nie mogłam nic z siebie wydusić. Stałam tak jak sparaliżowana, czując jak przez całe moje ciało przechodzi dreszcz. Kolana mi zmiękły, zrobiło się słabo i mogłabym przysiąc że jeszcze chwilę  i zemdleję.
Przypomniały mi się te wszystkie momenty kiedy ojciec po wielokrotnych uderzeniach czy też rozbitej na głowie butelce śmiał się ze mnie, podczas gdy ja zwijałam się z bólu na zakrwawionej posadzce.
      Tak było i w tym momencie.
      Rozchyliłam wargi chcąc wydudkać cokolwiek ale nie dałam rady. James rzucił mi zadziorny uśmieszek a Ellie zmierzwiła mu włosy, cicho się śmiejąc. Wyszczerzył się do mnie bardziej a ja złapałam za ramię Liam'a chcąc się trochę za nim schować. Był jedyną osobą w tym pomieszczeniu która mogłaby mi pomóc.. której mogłabym zaufać.
     Ellie.. mnie zdradziła ? Nie.. ona nie mogłaby mi tego zrobić. Ona po prostu nie wie kim jest James i co zrobił nam wszystkim, to jedyne racjonalne wytłumaczenie na jej zachowanie.
- Co robisz w moim domu ?! - warknął Liam poprzez zaciśnięte usta.
     Czułam jak każdy jego  mięsień się napiął. Liam był wyższy od James'a.. i lepiej zbudowany..  ale gdyby między tymi dwoma miało dojść do bijatyki nie byłabym pewna który by wygrał.
- Co ? - Ellie wybuchła śmiechem, za co miałam ochotę przywalić jej w twarz - To dom Jam'a!
- Nie.. on nawet nie ma domu! - Liam zaśmiał się złośliwie.
- A właśnie że mam.. - wtrącił się James, który teraz trochę spoważniał.
- Ty ? Odkąd rodzice wypierdolili cię z domu sypiasz po motelach! Zaciągasz do nich  dziwki, wykorzystujesz je i zostawiasz nawet nie płacąc!
     Ałć.. zabolało. Jego słowa trafiły w moje serce. A właściwie tylko jedno.. Tak. ''Dziwka''. Tak nazwał mnie facet z którym przed chwilą się całowałam. Ale Liam nie miał zamiaru przestać, bo zbliżył się do brata .
- A jeśli któraś nie chce, maltretujesz ją! Wiesz, James... myślałem że skoro '' jesteś takim przystojniakiem '' to nie musisz korzystać z usług jakie oferuje burdel! Dla ciebie nie liczy się jakość, co ? Wolisz zwykłe szmaty! To już nawet nikt popieprzyć się z tobą nie chce ? Musisz udawać że masz kasę żeby ktoś ci wszedł do łóżka?
       Puściłam ramię Liam'a czując że zaraz wybuchnę płaczem. Taak.. to wszystko to były szmery bajery, prawda? To że załatwi mi inną pracę.. że jestem inna...
    Zerknęłam kątem oka na James'a i Ell, oczekując ich reakcji.  Moja przyjaciółka nadal była wtulona w najgorszego potwora jakiego widziałam a on zagryzł swoją wargę tak mocno że po brodzie spłynęła mu krew.
- Jak widzisz nieźle sobie radzę.. Mam tę oto piękną dziewczynę.. - James pogładził Ellie po szyi - Nie musiałem jej do niczego zmuszać ani grozić czy broń Boże bić! Ehm.... Emil... Ellie.. ! Ellie słońce, powiedz czy było ci źle tej nocy ?
     Blondynka oblizała seksownie pełne wargi.
- To był najlepszy seks mojego życia.
- No! - ucieszył się Jam - Ja w przeciwieństwie do ciebie braciszku nie potrzebuję tej oto tam..
     James wycelował we mnie zadziwiająco czystym palcem. Zawsze wyobrażałam sobie że tacy mężczyźni jak on są brudni.. Ale najwidoczniej '' nienawiści nigdy nie znudzi motyw schludnego mordercy nad splugawioną ofiarą'' .  Miałam ochotę schować się pod ziemię.
- L..Liam.. - wyszeptałam - Chodźmy stąd.. B-Błagam..
    Jedna moja część chciała tu zostać i wpierdolić James'owi ale druga wolałaby uciekać gdzie pieprz rośnie.      I chyba właśnie ta bardziej tchórzliwa opanowała mój umysł, bo naprawdę nie chciałam tu siedzieć. Nie chciałam mieć do czynienia z żadnym z nich.
   Liam stał jednak jak słup soli, zaciskając pięść.
- Wypieprzaj z mojego domu! - krzyknął do brata, pokazując palcem drzwi.
- Ellie... Proszę.. - spróbowałam po raz ostatni nawiązać kontakt z przyjaciółką - C-Chodźmy stąd..
   Ell jednak pokręciła głową.  James pocałował ją w policzek.
- Jeśli nie umiesz sobie z nią poradzić Liam, niech zostanie z nami. Ja jej pokażę jak się powinna zachowywać...  - usłyszałam głos niższego z braci.
        W tym momencie na prawdę nie obchodziło mnie całe to gówniane towarzystwo. Zabrakło mi powietrza w płucach. Zacisnęłam oczy i wybiegłam z mieszkania, kierując się na zewnątrz. Zostawiłam chyba nawet otwarte drzwi... Trudno! Nie obchodziło mnie to w tej chwili. Czułam jak rzeka łez spływa po moich policzkach. Nie starałam się nawet powstrzymywać płaczu. Owładnęła mną taka histeria że wybiegając z osiedla usiadłam na krawężniku, na przeciwko parku. Schowałam twarz w dłoniach, nie zastanawiając się czy ktoś mnie widzi, czy ktoś mnie zna.. Musiałam się wypłakać, dać upust wszelkim emocjom. Przez moją głowę przebłyskiwały obrazki z mojego nieszczęsnego życia z ojcem. Tutaj wszystko miało być inaczej! A tymczasem moja przyjaciółka mnie zostawiła.. mój ''przyjaciel'' mnie zostawił...
        Kiedy przez oczami mignął mi portret Liam'a ktoś usiadł obok mnie.
Zdenerwowana a jednocześnie wstrząśnięta odkryłam skrawek twarzy, by spojrzeć na mojego prześladowcę. Liam uśmiechnął się lekko i oplótł swoje ramiona wokół mnie, przyciskając mnie do swojego torsu.
- Co do..? Ugh..  Puść mnie! - zażądałam , wyrywając się mu ze złością.
      Liam puścił mnie posłusznie, wyczuwając moje wrogie nastawienie. Gdyby sam wzrok mógłby zabijać , on byłby już martwy bo z moich oczu miotały się setki błyskawic.
- Tilly.. wszystko okej ?
- Nie! Kurwa nie!
- Co ci się stało ? - Liam wyglądał na równie zdziwionego jak ja, kiedy zobaczyłam go przed sobą.
- Zostaw mnie! - pisnęłam wstając.
Na prawdę nie chciałam go widzieć. Czemu nie mógłby mi dać spokoju ? Czemu nie mogłabym zapomnieć o tym wszystkim i spróbować.. ehm.. być w miarę normalna ?
- Tilly.. - wstał za mną.
Liam złapał mnie za nadgarstek i zmusił bym odwróciła się do niego przodem.
- Puść mnie! - z moich oczu znów zaczęły spływać łzy - Jestem tylko dziwką! Pamiętasz?!
Payne chyba zdał sobie sprawę co jest powodem mojego zachowania, bo jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
- O tamto ci chodzi ? Tilly.. ja wcale tak nie myślę.. To.. To nie o tobie!
- Zostaw mnie kurwa mać! - wrzasnęłam, a ludzie po drugiej strony ulicy się odwrócili.
    Liam automatycznie puścił mój nadgarstek, a wtedy moja ręka wylądowała na jego policzku.
- Proszę.. Tilly.. Odwiozę cię, błagam.. Daj mi się chociaż odwieźć.. wszystko ci wytłumaczę..
     Nie chciałam myśleć że jego oczy się zaszkliły ale chyba tak właśnie było. Wyglądał niczym szczeniak proszący o jedzenie... Cóż, nie lubię psów.
- Zostaw mnie w spokoju.. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Przepraszam Till.. Wynagrodzę ci to.. Pokażę ile jesteś dla mnie warta.
      Liam zerknął mi w oczy a potem odwrócił się na pięcie i.. tak po prostu odszedł. Patrzałam przez chwilę jak jego postać powoli zmniejszała się, aż stała się  maleńką kropką i zupełnie przestała przypominać tego cudownego chłopaka który trochę namieszał mi w głowie.
________________________________________________________
Heej!
Przepraszam że tak długo mnie nie było, znowu.. :c
Ale w końcu wyszłam na prostą i obiecuję dodawać rozdziały wcześniej.
Oczywiście bardzo gorąco zachęcam was do komentowania , ci którzy mają blogi wiedzą jak to motywuje.
Byłoby mi również bardzo miło gdyby ktoś zechciał mi pomóc w zdobyciu czytelników, nwm udostępnieniu bloga na tt lub cokolwiek takiego c:

Wg rozdział taki nfkebhsfgbeu
Tyyle emocji ^^ Liam trochę przesadził. Tilly nie łatwo mu odpuści. Zawsze z niego taki czaruś ale jak się wkurzy to rzuca przekleństwami na prawo i lewo ^^
Wg James też jest niezły.. no i Ellie..! Przecież brat Li to totalny szaleniec! Kto wie, co się stanie.. hyhyhy

Kocham każde pozytywne słowo, które mi piszecie.
Nawet nie wiecie jak to motywuje i pomaga c:

Kocham Was <3